I po warsztatach…

Nastroje od depresji do euforii towarzyszące odbieraniu poczty (nerwy przy braku rejestracji, ulga i satysfakcja po potwierdzeniu każdego zgłoszenia), codzienne monitorowanie ilości wejść na stronę, niekończące się narady telefoniczne z Mariuszem i Chiharu, wreszcie przylot Mariusza, debaty nad tym, jak dopiąć wszystko na ostatni guzik, same warsztaty – już za nami.

W imieniu Fundacji FOSTER donosimy, że (ku naszemu zaskoczeniu i radości) Otwarte Warsztaty Tańca Współczesnego odbyły się zgodnie z planem. W dniach 12-13 kwietnia 2008 gościliśmy Chiharu i Mariusza na parkiecie Studia Tańca Pod Kwadratem w Gdańsku. To, że stawili się prowadzący , nie jest niespodzianką. Chiharu i Mariusz marzyli o takim wspólnym projekcie od dawna. Dopisali uczestnicy, którym serdecznie dziękujemy. Bez nich nasza inicjatywa pozbawiona byłaby sensu.

Gościliśmy 17-stu amatorów tańca, w tym dwóch Panów, którym należą się wielkie brawa. Obu za determinację – pierwszy, mimo innych planów, znalazł czas, żeby do nas zajrzeć w pierwszym dniu warsztatów, drugiemu nie przeszkodziła w uczestnictwie nawet kontuzja stopy. I obaj radzili sobie świetnie – z subiektywnej obserwacji wynika, że jeden zdecydowanie zdradza preferencje siłowo- gimnastyczne, drugiemu wyraźnie sprawiają frajdę improwizacje.

Mieliśmy przyjemność przyglądać się imponującej sprawności adeptek baletu. Zaawansowana technika tańca klasycznego, którą prezentowały dziewczyny, mogłaby speszyć osoby, które stawiały na naszych warsztatach pierwsze kroki. Ale te wcale nie traciły werwy i entuzjazmu. Mamy nadzieję, że również grono średnio zaawansowane wyniosło coś dla siebie z propozycji Mariusza i Chiharu. Wyglądało, jakby czerpało satysfakcję ze wspólnej pracy. W każdym razie, z naszej perspektywy, uczestnicy zafundowali nam inspirujące widowisko. Po kilku godzinach wytężonej pracy na parkiecie pojawił się zespół, który wzajemnie się wspierał i dopingował do pracy. Mieliśmy rzadką okazję obserwować narodziny pra-spektaklu: od etapu pierwszych – niekoniecznie skoordynowanych i dla niektórych – może dość bolesnych ruchów (siniaki!?), do fraz stanowiących spójną całość, w których każdy miał swoje zadanie do wykonania i wykonywał je najlepiej jak potrafił. Coś jakby każde ogniwo znalazło dla siebie miejsce. I w tym wszystkim – wszyscy występowali tylko dla siebie, równocześnie stanowiąc dla siebie nawzajem jedyną publiczność.

Wszyscy (chyba?) wyszliśmy z warsztatów o doświadczenie bogatsi. Zanim zaprosimy Uczestników do dzielenia się z nami uwagami, co nam wyszło, co zawaliliśmy, co nie spełniło oczekiwań, w czym mogliśmy spisać się lepiej (w tym celu wkrótce – ankieta), spójrzmy na zdjęcia. Tak było…
(więcej zdjęć w galerii)